
Elektryzujący start Wisły Kraków w sezonie Betclic 1 Ligi dobiegł nagłego i trzeźwiącego końca w piątek, gdy lider ligi przegrał 0:2 z Miedzią Legnica. Wynik ten zmusza klub i jego kibiców do postawienia sobie palącego pytania: czy to był tylko słabszy wieczór, czy niepokojący sygnał, że do zespołu mającego ambicje mistrzowskie wkrada się próżność?
Do tego meczu „Biała Gwiazda” była po prostu dominująca, zmiatając z drogi wszystkich rywali miażdżącą ofensywą, która zaowocowała 28 golami w pierwszych sześciu spotkaniach. Ta seria wypełniła trybuny przy Reymonta namacalną nadzieją, że ten sezon wreszcie oznacza powrót klubu do ekstraklasy.
Ten impet wyparował w Legnicy. Bramki Mioca i Stanclika dały gospodarzom zwycięstwo – pierwsza była precyzyjnym trafieniem spoza pola karnego, a druga finiszem po szybkiej akcji zespołowej. Porażka była brutalnym przypomnieniem konkurencyjności ligi, przywołującym bolesne echo wcześniejszych niepowodzeń w barażach.
Najbardziej alarmujący był niecharakterystyczny brak ostrości Wisły. Zespół oddał zaledwie pięć strzałów w ciągu 90 minut, z czego tylko dwa były celne. W drugiej połowie nie było ani jednego strzału, który zmusiłby bramkarza Miedzi do meaningowej interwencji. Nawet nie mając nic do stracenia w końcowych minutach, goście nie zdołali stworzyć ani jednej jasnej sytuacji bramkowej, co stanowi rażący kontrast dla formy, która definiowała ich sezon.
Teraz zespół stoi przed krytycznym testem charakteru. Ten upokarzający wynik jest albo cennym sygnałem alarmowym – przypomnieniem, że żane zwycięstwo nie jest gwarantowane – albo niepokojącym odsłonięciem ukrytej kruchości. To, czy ta porażka była zwykłym potknięciem, czy objawem większego problemu, wyjdzie na jaw w tym, jak Wisła Kraków zareaguje na boisku w nadchodzących tygodniach.
Leave a Reply